Dodatki do żywności - na co uważać?Długiej trwałości nie zapewnią żywności tradycyjne metody konserwowania. Zastosowano więc utrwalacze chemiczne, zabijające w produktach bakterie, pleśnie, drożdżaki itp. W konkurencyjnej walce o zbyt sięgnięto również po ulepszacze poprawiające barwę, smak czy konsystencję produktów. A wszystko to chemiczne związki, czasem wręcz trucizny, których dziś normalnie odżywiający się człowiek spożywa rocznie około 2 kg. Miłośnik pizzy, fast foodów i „zupek chińskich” nawet dwa razy więcej!
Czytajmy etykiety Już dziś wiadomo, że niektóre ulepszacze mogą powodować zaburzenia w organizmie: reakcje alergiczne, astmę, zapalenia skóry, migreny, katar sienny, zaburzenia żołądkowe itp. Oto niektóre z tej ogromnej listy chemiczne dodatki, znajdujące się w naszym jedzeniu.
E 127 erytrozyna, czyli galaretka na cenzurowanym
Taki niewinny niby barwnik dodawany do owoców konserwowych, soków, dżemów, galaretek czy cukierków owocowych… A u niektórych ludzi może on wywoływać dekoncentrację, zaburzenia pracy tarczycy, reakcje alergiczne, nowotwory wątroby oraz trudności w uczeniu się. I o tym trzeba pamiętać, gdy dziecko prosi o kuszącego, rubinowo błyszczącego lizaka.
E 154 brąz FK – uwaga na wędzone!O tym barwniku ostatnio zrobiło się w Polsce głośno. Odpowiada on za złocistobrązowy kolor wędlin, ryb wędzonych, niektórych chipsów i serów. Naturalny związek występuje w dymie drzewnym, ale spreparowany syntetycznie służy do wytwarzania dymu wędzarniczego bez spalania drewna. Okazało się, że służby sanitarne Unii Europejskiej uznały, że wędzenie powinno być zakazane. Związek E 154 może powodować alergie, nasilenia astmy, zaburzenia w pracy nerek i funkcjonowaniu układu limfatycznego. Produktów wędzonych nie powinny jeść dzieci do ukończeni 1. roku życia.
E 211 benzoesan sodu i E 2-12 benzoesan potasu w sokuDwa bardzo popularne konserwanty syntetyczne, choć wiadomo, że kwas benzoesowy występuje naturalnie w jagodach, malinach, żurawinach. Powszechnie dodaje się te konserwanty do smakowych wód gazowanych, soków owocowych, galaretek, majonezu, keczupu, margaryny, sosów i sałatek. Ostrożnie jednak z nadmiernym spożywaniem tych produktów. Mogą wywoływać reakcje alergiczne, wysypki, podrażnienia śluzówki żołądka i jelit, wrzody żołądka. Oba te konserwanty stosują też małe zakłady przetwórcze, w których mniej rygorystycznie przestrzega się norm technologicznych, a dawki ustala się według smaku „mistrza”. Nie zawsze zdrowi konsumenta jest ważniejsze niż trwałość produktu.
Smakowita szynka = E 251 azotan sodowyJest to popularna saletra – składnik zaprawy peklującej do wędlin, mięs, przetworów mięsnych i serów. Obok właściwości konserwujących zapewnia on różowy, piękny kolor mięsa i wędlin. Niech nas jednak nie kusi sama barwa produktu. Nadmiar konserwantu może powodować duszności, sinienie skóry, zapalenie nerek, nadciśnienie czy bóle głowy. Saletra zmienia hemoglobinę w methemoglobinę, a ta jest niezdolna do transportu tlenu przez krew. Stąd te duszności. Azotan sodu utlenia też witaminę A i beta-karoten, nim zdążą one być wchłonięte prze jelita.
E 320 butylohydroksyanizol i E 321 butylohydroksytoulen, czyli chipsy i ciastkaDwa regulatory kwasowości i przeciwutleniacze stosowane w napojach gazowanych, galaretkach, lodach, gumach do żucia, frytkach, chipsach i ciastkach. Gdy przesadzimy z ilością spożycia tych „regulatorów”, wzrośnie nam poziom złego cholesterolu w organizmie, narazimy się na alergie i wysypki, rozregulujemy pracę żołądka i jelit. Oba te związki w połączeniu z witaminą C przyczyniają się do powstawania rakotwórczych wolnych rodników, które uszkadzaj komórki.
Serek topiony to E 407 mono- i di glicerydy kwasów tłuszczowychSą to substancje umożliwiające trwałe łączenie składników niełączliwych, głównie wody i tłuszczów, ale nie tylko. Są to tak zwane emulgatory. To dzięki nim z wody i oleju powstaje margaryna, ale również w pysznym serku topionym jest tylko 10 proc. sera, a w aerozolowej bitej śmietance nie ma zupełnie śmietany. Emulgatory pochłaniamy w margarynie, serkach topionych, lodach, ciastkach, itp. Gdy zajadamy się tymi produktami bez umiaru, grożą nam nasilenie energii, nudności, podrażnienia i wrzody żołądka oraz jelit, a także otyłość.
621 glutaminian sodu, 622 glutaminian potasu, czyli dania z torebkiW naturze występują np. w pomidorach, drożdżach, zaś syntetycznie służą jako polepszacze smaku. Stosuje się je głównie w zupach i innych daniach w proszku, sosach i produktach sojowych, pizzach, chipsach, konserwach i garmażerce. W kuchniach wschodnich – japońskiej, chińskiej, wietnamskiej – glutaminiany sypane są na produkty tak, jak u nas sól czy pieprz. Tymczasem spożycie więcej niż 1 grama dziennie grozi nasileniem ataków astmy, bólami głowy, przyspieszeniem tętna, bezsennością, zaburzeniem pracy nerek, otyłością.
E 951 aspartamTo popularny słodzik. Skoro uznano, że cukier, podobnie jak sól, szkodzi, świat oszalał na punkcie produktów light i bezcukrowych. Słodzik lub sacharyna pojawiły się jako zamiennik w sokach, napojach, deserach, pieczywie, płatkach zbożowych, gumie do żucia, a nawet piwie bezalkoholowym. Dziś już wiadomo, że to błąd. Kubki smakowe odkrywające słodki smak mamy nie tylko na języku, ale także w przełyku i żołądku. Produkt ze słodzikiem daje więc organizmowi sygnał fałszywej słodyczy. Trzustka zaczyna produkować insulinę. Poziom cukru spada, gwałtownie potrzebujemy czegoś słodkiego. No to znajdujemy coś pod ręką… I zamiast chudnąć – tyjemy.
dobrze wiedziec....
fragment artykulu a netu